[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Ludzka wyobraznia nie może ogarnąć sobą niczego takiego,coby nieskładało się z elementów znanych już pojęć.W tej mierze szczytem możliwościludzkiejwyobrazni jest istniejące u Chińczyków pojęcie białego smoka.Ten biały smokto po prostubiała karta, na której nic nie narysowano.Wyobrazić sobie zawczasu to, czegonikt jeszcze niewidział? To niemożliwe.Nie mogę odpowiedzieć na zadane przez pana pytanie. Przy określonej wyobrazni można wyobrazić sobie białego smoka jako czarnegopowiedział i zawrócił z powrotem ku rzece.Następnego dnia pojechałem do miasta.Kiedy już załatwiłem wszystkie sprawy, wszedłem do kawiarni, żeby zjeść drugieśniadanie, ipierwszym człowiekiem, na którego tam się natknąłem, był mój szkolny kolega, zktórym niewidzieliśmy się od dwudziestu lat.Poznaliśmy się od razu i przez godzinęprzeszłowykrzykiwaliśmy co chwila: A pamiętasz?!Kiedyśmy już sobie przypomnieli wszystkie niegdysiejsze szkolne wydarzenia,kiedywyjaśniliśmy dalsze losy większości naszych ówczesnych przyjaciół, kolegapopatrzył nazegarek i jęknął.Okazało się, że spóznił się na seminarium fizyki teoretycznej,na którespecjalnie tutaj przyjechał. Trudno powiedział mam tam wykład dopiero jutro, a dziś widocznie sam loschce,żebyśmy wypili jeszcze jedną butelczynę. Słuchaj zapytałem czy tobie jako fizykowi mówi coś nazwiskoBieriestowski? Od razu widać nałogowego dziennikarza roześmiał się mój kolega dlakażdegofizyka to nazwisko jest nieomal anegdotyczne, dla dziennikarza natomiast jest toprawdziwyskarb.Ostatnimi czasy coraz częściej próbuje się zwulgaryzować podstawowepojęciawspółczesnej fizyki.Wam to daje nie byle jakie pole do popisu.Bieriestowski toreprezentantzwulgaryzowanego typu uczonego fizyka.Zresztą, chyba niedokładnie sięwyraziłem.MożeBieriestowski i jest fizykiem.Doskonale zna to wszystko, o czym pisząspecjalistyczne pisma,wykłada ze swadą, ale z pewnością nie jest uczonym.Jego własne idee sąabsurdalne i absolutnienie do udowodnienia.Hipotezy naukowe, które Bieriestowski wytrząsa ze swejwyobrazni jak zrogu obfitości, są spekulatywne.Bieriestowski zawsze pracuje w dziedzinie, wktórej jest dodyspozycji tak mało faktów, i tak ze sobą niezgodnych, że żaden szanujący sięuczony niezaryzykuje ich teoretycznego uogólniania.Bieriestowski nigdy nie publikujerezultatów swoicheksperymentów, przeprowadza je w całkowitej samotności w laboratorium, w którymkrólujeduch średniowiecznej alchemii.Gdyby był pisarzem, malarzem, kompozytorem, tojegoniepohamowana fantazja i jego temperament z pewnością zapewniłyby mu rozgłos,ale w naucemoże być tylko zwykłym fantastą.A zresztą i na uniwersytecie zaproponowano muprzejście naemeryturę, ponieważ w jego wykładach studenci nigdy nie mogli zorientować się,gdzie jestgranica między obowiązującym programem a fantazją Bieriestowskiego. Czyżbyś nie uważał fantazji za niezbędny element twórczego podejścia do nauki?zapytałem. Rozmaite są rodzaje fantazji odpowiedział mi, najwyrazniej niezadowolony.Einsteinrównież był fantastą, kiedy tworzył teorię względności.Ale to była precyzyjnanaukowawyobraznia, uskrzydlająca uczonego, ale nie wyprowadzająca go nad krawędziemetafizyki.Teraz są inne czasy.Mamy do dyspozycji tyle nie wyjaśnionych zjawisk, że byledureń możesobie pofantazjować na tematy naukowe.Pod koniec minionego wieku wszystko byłoo wieleprostsze: mechanika Newtona i teoria pola Maxwella wyjaśniały, jak się wydawałopodówczas,wszystkie zjawiska.Dziś gubimy się, stając wobec całej lawiny odkryć.Nawetcząsteczkielementarne rozpatrujemy dziś jako struktury nieskończenie skomplikowane.Nie mateorii, którauogólniłaby wszystko, i osobnicy w rodzaju Bieriestowskiego to właśniewykorzystują zalewającnaukę wodą niepoważnych hipotez. Ale mimo wszystko powiedziałem mimo twej miażdżącej charakterystykiBieriestowski jakoś został profesorem. Nie tylko profesorem, nawet doktorem nauk matematyczno fizycznych.Ale jakązawiłądrogą doszedł do tego! Zresztą, skoro tak się nim interesujesz, mogę ci to i owoopowiedzieć.W tysiąc dziewięćset drugim roku Bieriestowski skończył wydział historycznofilologicznyuniwersytetu petersburskiego.Wyspecjalizował się w jakichś indyjskichnarzeczach i wkrótce poukończeniu studiów wyjechał do Indii.Nikt nie wie, czym się zajmował w ciągukilkunastępnych lat.Powiadają, ze studiował mistyczne nauki jogów i znakomicieopanował sztukęzbiorowej hipnozy.Te swoje talenta zademonstrował dwukrotnie, nawiasem mówiącwniesłychanie skandaliczny sposób.W tysiąc dziewięćset dwunastym, po ukończeniuwydziałumatematyczno fizycznego na uniwersytecie w Getyndze, kiedy był już privatdocentem, wczasie wykładu nagle się nad czymś zadumał, usiadł za stołem i na kawałkupapieru zacząłwyprowadzać jakieś równania.Audytorium, pozostawione same sobie, zaczęłohałasować.Wtedy Bieriestowski wstał, zrobił rękami kilka płynnych gestów i zaskoczenisłuchaczezobaczyli na katedrze nosorożca spokojnie prowadzącego wykład, ten sam, któryBieriestowskimiał u nich poprzednim razem.A profesor, jakby nigdy nic, w dalszym ciągu pisałsobie coś przystole.Przed dziesięcioma laty Bieriestowski bronił swojej pracy doktorskiej naposiedzeniuniezmiernie szanownej Rady Naukowej.Już po wysłuchaniu krótkiego wstępu na twarzach zebranych zaczęło się malowaćniedowierzanie wywołane ekstrawaganckimi hipotezami prelegenta.Bieriestowski,czując, ze zachwilę wybuchnie skandal, po prostu uśpił członków Rady.Kiedy rozprawa dobiegłakońca, niktz obecnych nie chciał się przyznać, ze przespał całe posiedzenie, i dysertacjęprzekazano innejRadzie Naukowej. A przecież mimo to przyznano mu doktorski tytuł? zapytałem. %7ładna jeszcze rozprawa doktorska nie wzbudziła tylu sporów co ta.Po trzykroćprzekazywano ją ekspertom do zaopiniowania.W końcu przyznano mu tytułnaukowynie zatreść rozprawy, ale za rzeczywiście znakomitą metodę matematyczną, którąwynalazł, aby się niąposłużyć przy udowadnianiu swoich, bardziej niż ryzykownych wniosków.Okazałosię, żemetoda ta jest zgoła niezastąpiona przy rozwiązywaniu niektórych równańmechaniki fal.Wogóle uważam, że Bieriestowski mógłby być znakomitym matematykiem.W tejdziedzinie naukijest niedościgniony, niestety, uważa siebie za urodzonego fizyka.Zrobiło się już pózno i odprowadziwszy kolegę do hotelu pośpieszyłem na pociąg.Przez dwa dni nie chodziłem nad rzeczkę, czułem się nie najlepiej.Trzeciego dnia usłyszałem w sieni jakieś tupania i sapania, przemieszane zpomrukiwaniem iniegłośnymi przekleństwami.Wstałem z łóżka, wyszedłem do sionki i zobaczyłemtamBieriestowskiego.Siedział na podłodze i wysypywał piasek z buta.Tak byłpogrążony w tejczynności, że nie zwrócił na mnie najmniejszej uwagi.Włożywszy buty wszedł domojegopokoju i bezceremonialnie przysiadł na łóżku.Stałem, czekałem, co z tegowyniknie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]