[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale czym to dzisiaj jesteś zajęty? Czyżby ten młodzieniec osiągnął wiekmęski? Uśmiechnął się i skinął nam głową przyjaznie, ale nie domagał się, by mu nasprzedstawiono. A skoro mowa o Cyceronie, jeśli wybierasz się na Arx, miniesz się z obunaszymi czcigodnymi konsulami, gdy będą schodzili. Obejrzał się przez ramię. Cyceropowinien być tuż, bardzo się niecierpliwił, by odbębnić wróżby i móc wreszcie otworzyćposiedzenie.Debata zacznie się lada moment.Stracicie wstępne przemowy, Rufusie i ty,Marku Mummiuszu. Przyjdziemy pózniej zapewnił go młody augur. Nie zanosi się, by to długo trwało.Cycero robi to tylko pro forma.Chce to mieć za sobąi wykorzystać resztę dnia na urabianie tłumu na Forum.To jego ostatnia szansa, by nastawićwyborców przeciwko Katylinie.Ty też powinieneś zadbać o swą kampanię, Rufusie, bo jamam zamiar zrobić to samo.Liczę na to, że razem zostaniemy pretorami na następny rok. Nie martw się, kiedy odczytam wróżby, natychmiast przebiorę się w togę kandydata! zaśmiał się Rufus.Cezar i Krassus ruszyli naprzód.Nasza grupka zeszła na bok, by ustąpić im drogi.Krassus nie odezwał się dotąd ani słowem do swego dawnego współpracownika Mummiuszai najwyrazniej nie zamierzał tego uczynić.Mnie jednak zmierzył zimnym spojrzeniem,przechodząc obok, po czym zatrzymał się, kiedy jego wzrok spoczął na Metonie. Czy ja ciebie przypadkiem nie znam, młodzieńcze? spytał go.Spojrzałem na syna i poczułem dreszcz obawy, wspomniawszy jego koszmarny sen.Jegooczy wyrażały mieszane uczucia, ale twarz pozostała nieruchoma. Kiedyś mnie znałeś, obywatelu odrzekł cicho, ale pewnie. Doprawdy? powiedział Krassus, przekrzywiając głowę i prostując ramiona. Tak,istotnie cię znałem, choć ledwie przelotnie.A więc jesteś teraz wyzwoleńcem, Metonie? Tak. I adoptowanym synem Gordianusa?Otworzyłem usta, by odpowiedzieć, ale Meto mnie uprzedził. Tak jest. Interesujące.Tak, całkiem niedawno mój przyjaciel przypadkiem wspomniał o twejsytuacji. Czy miał na myśli Katylinę? A może niegdysiejszego protegowanego, MarkaCeliusza? Ktokolwiek to był, nie podobało mi się, że ktoś dyskutuje o mojej rodzinie zamoimi plecami. Dziwne, że ten szczegół o twoim wyzwoleniu i adopcji uszedł mojej uwagiprzez tyle lat. Nie wydaje mi się, aby była to sprawa godna uwagi tak znamienitego męża jak ty,obywatelu odparł Meto, oddając Krassusowi niewzruszone spojrzenie.Patrzyłem na niego z podziwem.Nie tylko odpowiedział Krassusowi tak, jak ja sam bymto zrobił, ale jeszcze w taki sam sposób: z wystudiowanie neutralną intonacją, ani pogardliwą,ani służalczą.Czasami otwieramy usta i słyszymy głos naszych rodziców; czasami to naszedzieci przemawiają naszym głosem. Kiedy ostatnio o tobie słyszałem, Metonie, byłeś na Sycylii, dokąd cię wysłałem powiedział Krassus, delikatnie unikając określeń związanych z własnością i handlem.Podobnie, jak tego tam skierowałem do Egiptu wskazał na Apoloniusza, rzucając ostrespojrzenie Mummiuszowi. Zastanawiam się, jaką rolę odegrał Marek Mummiusz wpokrzyżowaniu tych subtelnych rozwiązań? Mniejsza zresztą o to.Teraz spotykam cię,Metonie, w todze, jak zmierzasz na Arx, by świętować obywatelstwo. Jego usta zwęziły sięw najbledszym z uśmiechów, a oczy patrzyły to na Metona, to na mnie. Bogini Fortunauśmiechnęła się do ciebie, młodzieńcze.Oby zawsze miała dla ciebie taki ciepły uśmiech zakończył drewnianym głosem i odwrócił się, ruszając w swoją stronę.Być może życzenie jego było szczere, prawdziwy Rzymianin bowiem zawsze bardziej niżtriumf woli pojedynczego śmiertelnika szanuje i akceptuje niezrozumiałe kaprysy Fortuny.Dla kogoś takiego jak Krassus wybawienie chłopca wbrew wszelkim jego wysiłkom mogłoistotnie zakrawać na nadprzyrodzone zjawisko, dowód boskiej interwencji i dlategozasługiwało na uszanowanie.Któż wszak może wiedzieć, kiedy bogini zechce się odwrócićplecami nawet do najbogatszego człowieka w Rzymie?Wreszcie oba długie orszaki minęły nas i mogliśmy ruszyć pod górę.tylko po to, by pochwili natknąć się na kolejny pochód zdążający w przeciwną stronę.To sam Cycero, wtowarzystwie drugiego konsula, Gajusza Antoniusza, postaci raczej nijakiej.Na przyjęciuRufus napomknął, że Cycero nosi teraz zbroję ten idiotyczny napierśnik , jak to nazwał, apotem zmienił temat, nie wyjaśniając, w czym rzecz.Teraz zobaczyłem, co miał na myśli.Pierś Cycerona zakrywał wypolerowany, błyszczący w ostrym popołudniowym słońcupółpancerz, jaki wódz mógłby nałożyć do bitwy.Toga konsula była rozluzniona wokół szyi,aby w pełni ukazać to dzieło sztuki płatnerskiej.Otaczała go zbrojna eskorta ponure osiłki zrękami na głowniach sztyletów.Pomyślałem, że taki ostentacyjny pokaz siły bardziejpasowałby do jakiegoś podejrzliwego autokraty niż do konsula republiki.Nawet dyktatorSulla chadzał po Forum nie uzbrojony i bez eskorty, ufny w boską opiekę.Zanim zdążyłem zapytać Rufusa o tę zbroję i silną eskortę, Cycero zrównał się z nami.Pogrążony w konwersacji z Antoniuszem dostrzegł nagle Rufusa i na twarzy odmalowały musię zmieniające się w szybkim tempie uczucia.Najpierw wyglądał na szczerze uradowanego,potem spoważniał i zmarkotniał, a wreszcie przybrał minę niemal rozbawioną, ale iprzebiegłą jak mentor, który utracił wiernego niegdyś i lojalnego ucznia, ale nie stara sięrozpaczliwie go odzyskać. Mój drogi Rufusie! powitał go z szerokim uśmiechem. Witaj, Cyceronie odpowiedział beznamiętnie Rufus. I Marek Mummiusz powrócił do nas ze służby u Pompejusza na Wschodzie! Ach, jesti.Gordianus. Konsul wreszcie mnie zauważył.Przez chwilę głos mu się zmienił, aleszybko znów przybrał uprzejmy ton polityka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]