[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wszędzie ciągałaś z sobą tę lalkę.Sunny roześmiała się i oparła łokciami o dach samochodu.Pamiętasz, jak bawiliśmy się w policjantów i złodziei, a ty związałeśtakże Betty Lou? Najbardziej niebezpieczny przestępca, jakiego kiedy-kolwiek aresztowałeś.To ja byłem przestępcą.Nigdy nie mogłaś tego zapamię-tać.- Ryan wsiadł i zatrzasnął drzwiczki.Sunny poszła w jego ślady.Nie, ty byłeś dobry.Tak samo jak ja.Te dziewczyny - mruknął z udanym zgorszeniern.Przynosiłaś ją z sobąnawet podczas burzy.No pewnie.Ona też potrzebowała ochrony.Ryan w milczeniu uruchomił silnik i ruszył, wspominając, jak to w cza-sie burz wiatr gwizdał wśród wieżyczek i mansardowych okien, śpiewa-jąc niesamowitą melodię.Był pewien, że to stąd pochodziła nazwadworu - Windsong Place, Pieśń Wiatru.Ale dwojgu dzieciom kulącymsię w łóżkach w ciemnościach nocy wydawało się, że to raczej duchywyją.W takie noce Sunny wkradała się do jego łóżka, bojąc się ducha,który błąkał się po domostwie.Zasypiali razemt wsłuchani w przeraża-jącą muzykę.To ty pierwszy opowiedziałeś mi o duchu - powiedziała Sunny, jakbyjej myśli biegły tym samym torem.Duchu człowieka, który chciał się wspiąć na Pevil's Ridge i zginął -zaśmiał się Ryan.To była jego najlepsza opowieść.Co więcej, opierałasię na faktach, Rzeczywiście, na Devil's Ridge zdarzył się śmiertelnywypadek. w tamtych czasach Ryan często czuł obecność jakiegośducha w mrocznych korytarzach dworu.To były dni niewinności.Mógł wtedy dzielić z Sunny łóżscandalousko i myśleć tylko o duchach.Parkując samochód na okrągłymplacyku, Ryan zerknął na nią kątem oka.Jasne kosmyki rozwiał wiatr, w policzku pojawił się dołeczek, towarzyszącyuśmiechowi.Przez minione dziesięć lat nie śmiał się tak serdecznie jakdzisiaj.Brakowało mu przyjazni Sunny.Wytrącony z równowagi tym odkryciem, Ryan wyłączył silnik.- Chodzmy zainstalować się w tym podwójnym aparta-PIEZC WIATRU ? 59mencie - mruknął i ruszył pierwszy po szerokich schodach międzykwitnącymi azaliami ku przestronnemu, wspartemu na białych kolum-nach gankowi.Z pensjonatu wyszła starsza para niosącą sprzęt dó gry wkrykieta i skierowała się ku niewielkiemu parkingowi.Ryan zatrzymał się i spojrzał w tamtą stronę.Niegdyś był tam trawnik.Sunny rzucała mu piłki baseballowe, on jej - piłkę futbolową.Całowalisię pod osłoną wielkich dębów, aż obojgu brakło tchu.- Chcesz się przejść? - spytała głosem cichym jak górskipowiew.- Nie - odrzekł krótko.- Jestem gotów wejść do środka.Przy masywnych drzwiach z polerowanego dębu ogarnęłogo niewytłumaczalne uczucie przymusu.Odwrócił się powoli i objąłwzrokiem spadzisty trawnik przed domem i długi, wijący się podjazd,znikający wśród drzew.Nagły smutek chwycił go za gardło.Nieocze-kiwane poczucie utraty.Wzruszył ramionami.Nie było go tu od dzie-sięciu lat.Dlaczego akurat teraz miałby odczuwać ból utraty? Mieszkałw Nowym Jorku.Albo w Londynie.Tylko że żadne z tych miejsc niezasługiwało na miano domuStopniowo zdał sobie sprawę, że stojąca obok kobieta wpatruje się wniego zaniepokojonym wzrokiem.- Chodzi o ganek, prawda?O ganek? - Zciągnął brwi, usiłując zrozumieć słowa SurmyZawsze na ciebie działał.%7łebyś był nie wiem jak wesoły, w tym miej-scu zawsze traciłeś humor.Nie straciłem humoru - odparł.Musiał jednak przyznać, że rzeczywiścienigdy nie spędzał tu wiele Czasu.Potrząsnął głową, odpędzając męczą-scandalousce myśli, i odwrócił się.Musi skupić się tylko na służbowej stronie tejwizyty - a niena swoich reakcjach emocjonalnych.Chciał odzyskać Wind-song Place,swój rodzinny dom.Musi więc zrobić wszystko, co w ludzkiej mocy,by ojciec nie odebrał mu go powtórnie.Z jadalni, znajdującej się tuż poza frontową bawialnią po prawej; do-chodził gwar.Jednak przestronna Sala Dębowa, stanowiąca serce domu,była na szczęście pusta.Sunny żałowała, że nie potrafi odczytać myśli Ryana.Jego szare oczypozostały chłodne, gdy przebiegał wzrokiem po dębowych belkach su-fitu i wypolerowanej, również dębowej boazerii.Nie powiedział anisłowa, przemierzając znany mu wschodni dywan w kolorach burgundu,fioletu i popiołu, który wciąż leżał na ciemnej, dębowej podłodze.Różew wazonach wypełniały zapachem całe pomieszczenie, tak jak dawniejmieszając się z zapachem politury do mebli.Znajome wnętrze przeniosło Sunny w czasy, gdy był to także jej'dom.Spojrzała w stronę holu wejściowego i obrazy przeszłości same pojawi-ły się przed jej oczyma.Nie była ubrana jak panna młoda - nie miała ani długiej sukni, ani ko-ronkowego welonu.Tylko zwykłą, białą letnią sukienkę, pojedynczysznurek pereł i świeże kwiaty pomarańczy we włosach.Ale gdy scho-dziła po schodach, widziała w oczach Ryana prawdziwy zachwyt i au-tentyczną miłość.Pobrali się w Asheville i wrócili od razu do Windsong Place.Ryan -silny, przystojny, pełen życia - przeniósł ją przez próg.- Witam w domu, pani Alexander - szepnął triumfalniew jej włosy.W szepcie słychać było oczekiwanie, bo bylibardzo młodzi i kierowała nimi namiętna potrzeba fizycznejbliskości.\Tej nocy dom należał tylko do nich.Służba miała wolne, a ojciec Ryanamieszkał w Nowym Jorku.Byli całkiem sami.Ryan wirował z Sunny w ramionach po Sali Dębowej, dokoła i dokoła,aż padli, oszołomieni i roześmiani, w wielki fotel przy kominku.Roz-bierał ją, całując nieprzerwanie, by pozostawić jedynie sznurek pereł.Tam też się kochali, po raz pierwszy jako mąż i żona, na orientalnymscandalousdywanie przed kominkiem, pod ogromnym portretem pradziadka Ry-ana.Sunny odwróciła wzrok ód kominka - wspomnienia były zbyt żywe.Zauważyła, że Ryan patrzy w tym samym kierunku.Samo przypusz-czenie, że i on przywołuje w pamięci te chwile, odbierało spokój.Sku-piła się na wiszącym teraz nad kominkiem portrecie wiktoriańskiegodżentelmena.Nie znali go, oczywiście.Sunny podeszła do podnóża schodów, gdzie sufit wznosił się na osza-łamiającą wysokość dziesięciu metrów.Schody z rzezbioną balustradązaczynały się w tylnej części Sali Dębowej i zakręcały kilkakrotnie wdrodze na górne piętra.Trzy witrażowe okna oświetlały je kaskadą ko-lorowych, stłumionych promieni.Efekt, jak zawsze, przyprawiał o za-wrót głowy.I znów Sunny przeniosła się w czasy, gdy razem wchodzilina górę.Jeszcze jeden temat, którego powinna unikać.- Państwo Alejcandsrl.Przez moment Sunny jakby rzeczywiście cofnęła się w czasie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]