[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Magdalena postawiła butelkę wody na biurku iusiadła.Z roztargnieniem włączyła komputer i usłyszałajego szum.Zegar na ścianie przy recepcji wskazywał zapięć dziewiątą.Włączyła radio, wypiła trochę wody, wyłączyłaradio.Niepokój krążył w całym jej ciele.Patrzyła nastosy na biurku: stare gazety, dokumenty z gminy i notes.Na pastelowe firanki, drukarkę, zepsuty długopis odStowarzyszenia Reumatologicznego, leżący w kurzu podmonitorem komputera.Mogłabyś zabrać ze sobą Pettera?Wypiła jeszcze jeden łyk i wyjęła komórkę z torebki.Musi wyjechać na trochę.Pomyśleć.Drzwi redakcji otworzyły się i Magdalena spojrzałaprzez szklaną szybę, kto przyszedł.ThorbjórnHermansson.Znowu.Odłożyła komórkę i wyszła dorecepcji.Choć ostatnie dni były słoneczne, w ciemnejkoszuli wydawał się blady jak w zimie.Przezroczysty.- Nowy list? - zapytała, biorąc złożony arkusz, którytrzymał w ręce.- Tak - powiedział. Papier był taki sam, jak poprzednio, kartka wyrwanaz kołonotatnika.Na odwrocie widać było odcisk jegopisma.Kiedy Thorbjórn Hermansson nie dodał nic więcej,Magdalena powiedziała:- Załatwię to.- Dziękuję - powiedział cicho i znikł za drzwiami.Ze też są jeszcze ludzie, którzy piszą listy odręcznie.Sama pisała długopisem na papierze tylko służbowenotatki i listy zakupów.Resztę załatwiała za pomocąkomputera lub ese-mesa.W zeszłym roku nie wysłałanawet porządnych kartek świątecznych.Miała na towytłumaczenie, była w samym środku przeprowadzki,ale mimo wszystko.Tym razem nie zadała sobie trudu, by przeczytać to,co chciał wyrazić, tylko włożyła kartkę do koperty ipodpisała  List do redakcji do dalszego transportu doredakcji centralnej.Potem wróciła do pokoju, wyjęłakomórkę i napisała szybki esemes do Ann-Sofie: Chcesz mieć gościa w weekend?Petra przetarta oczy i pokręciła głową, by rozciągnąćmięśnie karku.Ilu już ludzi widziała, tankującychbenzynę i wychodzących przez automatyczne drzwiPreemu z lodami i popołudniówką w dłoni? Stu? Więcej?Wstała i wyszła na korytarz.Kiedy mijała pokójFolkego, wsunęła głowę w otwarte drzwi.- Jak ci idzie?Folke spojrzał na nią i zamrugał parę razy.Wyglądałna równie zmęczonego jak ona. - Magnum z migdałami to chyba najpopularniejszelody w tym roku, przynajmniej w Eksharad - powiedział.- Tuż za nimi idzie Piggelin.Petra parsknęła śmiechem.- O nie, nie sądzisz, że Dajmstrut zajmuje drugiemiejsce?Folke westchnął.- Jak nie jedno, to drugie - powiedział Christer za ichplecami.Petra odwróciła się i zobaczyła, jak podnosiprzepraszającym gestem ręce.- Przykro mi, ale czy moglibyście pójść na małąinterwencję? Złapali dwóch nastolatków na dośćpoważnej kradzieży w Coop.Najbliższy patrol wyjechałdo Bratvalen.- Nie ma sprawy - powiedziała Petra, a on poklepałją po ramieniu.Skąd Christer mógł wiedzieć, że bardzo chętniewstałaby na chwilę od biurka? Nie mogła odpędzić myślio Hannesie, kiedy siedziała bez ruchu i tylko patrzyła.Układała jeden przerażający scenariusz za drugim.- Dobrze jest rozprostować trochę nogi - powiedziałFolke, kiedy zeszli do garażu.- To prawda.Petra nacisnęła zamek centralny i stojący z tyłusamochód zamrugał światłami.- A poza tym jak leci? - zapytała, kiedy wsiedli izapięli pasy.- Dobrze - odrzekł Folke.- Naprawdę. Petra wyjechała z garażu na Sjukhusvagen i dalej naDalavagen.- Jak twoje plany przeprowadzki i szukanie pracy?Zastępstwo Folkego kończyło się w pazdzierniku ion sam pytał Petrę, czy mogłaby mu wystawićreferencje, gdyby okazały się potrzebne.Oczywiście, żemogła.Najbardziej jednak chciała, żeby został.- Tak sobie - odpowiedział.- Latem nie było wieluofert pracy, ale wczoraj czytałem o etacie w Solnej.Nieznam szczegółów, ale dobrze byłoby się przenieść bliżejmamy.Mimo swego niezwykłego nazwiska i szlacheckiegopochodzenia Folke spędził dzieciństwo z mamą wmieszkaniu w Hasselby.Ojciec hrabia zmarł dawnotemu, Folke w ogóle go nie pamiętał.Powiedział jej otym pewnego wiosennego wieczoru, kiedy pracowali pogodzinach.Skańscy krewni nie aprobowalihipisowskiego stylu życia rodziców Folkego, więc nigdynie spotkał ani swojej babci, ani dziadka.Petra pamiętaławyblakłą fotografię zaparkowanego busa, którą jejpokazał.Sam Folke siedział obok na kocu na trawie, zjasnymi, puszystymi włosami widocznymi spodsłomkowego kapelusza.- A Jens? - zapytała.- Też pojedzie?Uśmiech, który zawsze się pojawiał, kiedy Folkemówił o swoim chłopaku, złagodził wyraz jego twarzy.- Tak, mam nadzieję.Bardzo chciałby spróbowaćczegoś nowego.Musiałby tylko znalezć pracę w jakiejśredakcji, ale to chyba da się zrobić.Folke zabębnił lekko palcami o kolana. - Na pewno - powiedziała Petra.- Jest bardzoutalentowany.- Tak myślisz?W głosie Folkego brzmiało zadowolenie.- Tak, też uważam, że jest zdolny - rzekł - ale wiem,że nie jestem całkiem bezstronny.- Mało kto jest.Petra skręciła na parking Coop i ustawiła się jaknajbliżej wejścia.Kierownik sklepu Palle Bruus podszedłdo nich, zanim zdążyła wyłączyć silnik.- Są tam w środku.Wszedł pierwszy do magazynu i wskazał kciukiemna mały pokoik z tyłu.Petra i Folke zaczęli lawirowaćmiędzy skrzynkami i kartonami.- Piwo i mnóstwo słodyczy - ciągnął Palle.- Mieliprawie pełne plecaki, kiedy ich złapaliśmy.Dwaj młodzieńcy w koszulach, opadającychdżinsach i cyklistówkach siedzieli na składanychkrzesłach.Folke zdawał się wypełniać sobą ponadpołowę przestrzeni, kiedy wszedł do pomieszczenia, ichłopcy spojrzeli na siebie z niepokojem.- Okej - rzekła Petra.- Próbowaliście ukraść trochęsłodyczy.Chłopcy spojrzeli na siebie spod daszków czapek,ale nie odpowiedzieli.Blondyn obsesyjnie bębniłpalcami w kolana, sprawiał niemal wrażenie, jakbyprzebywał w swoim świecie.- Sześć piw i prawie kilogram czekolady - uściśliłPalle.Ciemnowłosy chłopak uśmiechnął się złośliwie. - Wesoło ci? Nie macie nawet dość rozumu, byokazać skruchę przed policją? Rzygać się chce.Petra usiadła na beli papierowych ręczników iotworzyła laptop.Ostatnio rzadko to robiła, więczalogowanie się do nowego systemu PUST i otwarcieformularzy zgłoszeniowych zajęło jej trochę czasu.- Gotowe - powiedziała.- Możemy zaczynać.Palle stał ze skrzyżowanymi rękami, kiedy notowałanazwiska, numery PESEL, adresy i numery telefonówchłopców.Folke obejrzał skradziony towar i z pomocąkierownika sklepu wycenił jego łączną wartość, podczasgdy chłopak o imieniu Sebastian dalej bębnił palcami.Od czasu do czasu przerywał na chwilę, prostował palce,po czym zaczynał od nowa.- Przyznajecie się do popełnienia przestępstwa? -zapytała Petra.Obaj kiwnęli głowami nad stołem.- Chcę, żebyście na mnie patrzyli, kiedy do wasmówię.Petra spojrzała w oczy Sebastiana.Miałnienaturalnie rozszerzone zrenice.Kiedy zgłoszenie byłogotowe, zamknęła laptop i powiedziała:- Pójdziecie z nami na komisariat zrobić test naobecność narkotyków.Ponieważ żaden z was nie maosiemnastu lat, powiadomimy opiekę społeczną.Torutynowa procedura.Ten ciemnowłosy, Amadeus, przestał się uśmiechać.Palce Sebastiana znieruchomiały.Kiedy Magdalena weszła do jasnego holu urzędugminy, temperatura była prawie nie do wytrzymania. Zdjęła słoneczne okulary i popatrzyła w górę schodów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl