[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale może on pochodził z tej samej gałęzi, co Jeremy.- Myślę, że Justin dobrze zajmuje się ziemią - powiedziała.- On nie jest rolnikiem - rzekł Paddy.- Nie lubię go.Przebywagłównie w mieście.Savannah kusi bar-180dziej niż plantacja i spokojne życie na wsi.To jego zarządcautrzymuje plantację Jordanów przy życiu.Nieważnie, że niepochodzi od tej najgorszej gałęzi rodu.Jordan to Jordan, jeśli ktośmnie pyta o zdanie.Lily nic nie powiedziała.Tak czy siak, tylko ona i jej matkaznały wszystkie strony historii o Jeremym Jordanie.Lily nigdynie powiedziała o tym Mattowi, ale Rosie wzięła ją na stronędzień przed ślubem Lily i powiedziała jej, że wie.Obiecała Lily,że nigdy nie rozpowie tego dalej - nawet Adamowi.-Jesteś po prostu w złym humorze - rzekła Roza.- Justin samwykopał dla mnie cztery krzewy różane.Powiedział, że na pewnomam ochotę zabrać je ze sobą do Nowej Zelandii.- Był przesłodki - uśmiechnęła się Lily.- Powiedział coś o tym,że róże z Rose Garden powinny kwitnąć u tej, dla której byłyprzeznaczone.Ze nie będzie właściwie, dopóki ktoś się o to niezatroszczy.Paddy odchrząknął: - Trochę jest dziwny z tymi różami.Mojedziewczynki mówią, że stary ze mnie osioł, ale nigdy niepodobało mi się, że przychodził z różami stamtąd na grób Jenny.- Stary z ciebie osioł - oświadczyła Lily.- To piękne! Ona je takkochała.To piękne, że ktoś, kto ją znał, troszczy się o to, bypołożyć kilka z nich tam, gdzie spoczywa.- Ona była cudzą żoną - powiedział Paddy.- To nie jest niewierność, skoro ona nie żyje - zauważył Adam,kładąc rękę na ramionach Rozy.- Nie pamiętam nawet, żeby byliprzyjaciółmi.To z jego strony piękny gest.Trochę dziwny.Niepamiętam, żeby był miły.- Ty nie pamiętasz żadnego mężczyzny - rzekła Roza.Uśmiechnął się - Coś w tym jest.181Ostatniego wieczoru, nim wyjechali do Savannah, Adamznalazł swoją żonę wśród grobów.Nie szukał nawet w innychmiejscach, kiedy obudziwszy się, znalazł obok siebiepogniecione prześcieradła i poduszkę z odciskiem jej głowy.Ubrał się, znalazł lampę i wyszedł w ciemność.To dziwne, jakie wspomnienia wypływały na powierzchnię.Dziwnie było nie widzieć płomyka lampki oliwnej międzychatkami niewolników.Dziwnie było nie słyszeć dobiegającejstamtąd cichej pieśni.Pamiętał zapachy jedzenia, któreprzyrządzali.Docierały aż do głównych zabudowań i czasamipachniało to lepiej, niż to, co sam właśnie wrzucił do ust.Teraz chatek już tam nie było.Niels zaorał ziemię, na którejstały, chociaż gleba była tam surowa i ciężka, prawie jak bagno.Niels zamierzał ją osuszyć i uzyskać dobrą, suchą ziemię.Zaorałją głównie po to, by pozbyć się śladów tego, czego nie chcielipamiętać.Adam go rozumiał.Wzięła ze sobą lampę.Niewielki płomień drżał na czubkuknota.Z pewnej odległości starał się zgadnąć, czy siedzi przygrobie Joego, czy Seamusa.Oczywiście, była u Seamusa.-Tak myślałem, że cię tu znajdę - powiedział, podchodząc doniej.Postawił swoją lampę obok jej i usiadł za nią na ziemi, zramionami i nogami wokół niej.Nie przypuszczał, by Seamusmiał coś przeciwko temu.- Rozmawiasz z nim? - zapytał.- On nie żyje - odparła.- Nie żyje już od prawie dwudziestupięciu lat, Adam.Nie wydaje mi się, by było jeszcze o czymrozmawiać.- Wiesz, co mam na myśli.- Pochowałam go dawno temu.Wiele razy.Roza przechyliła siędo tyłu, aż odnalazła jego ramię, na182którym oparła policzek.- Ostatni raz, gdy zrozumiałam, żemogłabym cię pokochać.- Myślisz, że mi wybaczył? - zapytał Adam szeptem.- On nie żyje.- Czy wybaczyłby mi - gdyby mógł?- Na to pytanie nie ma odpowiedzi i dobrze o tym wiesz.-Splotła palce z jego palcami.- Gdyby był w stanie przebaczyć,musiałby żyć.A gdyby żył, to twoja zdrada nie byłaby tak wielka.-Seamus nigdy by nie wybaczył - odpowiedział Adam.Myślało tym wystarczająco wiele razy, by mieć pewność.- Seanzdradził - i Seamus pokazał mu, co musiał zrobić.Dla Seamusawszystko było albo dobre, albo złe.Było się albo z nim, alboprzeciwko niemu.- Wiele tracił - powiedziała cicho Roza.- Wszystko, co byłopośrodku.-Widziałem, że dzisiaj byłaś tu z Mikey'em.Co powiedział?- %7łe nie rozumie Ameryki - odparła Roza.-A więc jest nasdwoje.Nie wiem, czy lubi swego ojca.Zapytał mnie, jak mogępielęgnować kwiaty na jego grobie - skoro wiem, co on zrobił.- A ty odpowiedziałaś?- %7łe miłość nie pyta, kto na nią zasługuje.-Mikey nadal jestmłody.- Mikey jest synem swego ojca - rzekła Roza.- On także widziświat na czarno-biało.Adam wiedział, że miała rację: - Powiedziałaś mu o tym?- Zwariowałeś? Miałabym prosić o kolejne dwa lata milczenia?Ostatnio, kiedy się na mnie zawiódł, dwa lata zajęło mu dojściedo wniosku, że być może się mylił.183Adam uśmiechnął się.- Lily jest dużo bardziej wrażliwa - mówiła dalej Roza.-Widzisz jak owija sobie Paddy'ego wokół palca? Gdyby zostałatu na rok lub dwa, rozkwitłby.Niels mógłby dokonywaćwszystkich zmian, jakich by chciał, a Paddy by się tym nieprzejmował.- Paddy lubi piękne dziewczęta - powiedział Adam i pocałowałkoniuszek jej ucha.- To słabość 0'Connorów.Jeden z wieludefektów.-Czy powinniśmy zabrać go ze sobą do Nowej Zelandii? -zastanawiała się Roza.- Mam nadzieję, że mu tego nie zaproponowałaś!- zapytał Adam ze współczuciem i zadrżał.- To brzydko takmówić, ale nie chcę go zabierać ze sobą do domu.Nie zniósłbymczarnowidztwa mojego brata.A poza tym on już zdecydował się,że chce być pochowany obok Bridget.Nie ma sensu pytać.Chociaż narzeka na młodych, dobrze mu u Eileen i Nielsa.Lubiuczyć dzieci celtyckiego.Nie zamierzam mu tego odbierać.- Rodzina zrobiła się taka mała - westchnęła Roza.- Patrzyłam na ten rząd krzyży, czytałam ich imiona,wszystkich chłopców Paddy'ego i Bridget.Pamiętam ich twarze.Byli jeszcze dziećmi, kiedy ostatnio ich widziałam.Nie jestem wstanie ich zobaczyć jako mężczyzn, którzy poszli na wojnę ipolegli.-.za straconą sprawę - uzupełnił Adam.- Która nie była ichsprawą.Jeszcze dziwniej jest pomyśleć, że Joe to zrobił.Niewierzył w niewolnictwo.To nie ma sensu, że zginął w jegoobronie.-Joe bronił marzenia o Rose Garden - rzekła miękko Roza.-Jemu chodziło o ziemię.To wszystko, co mu pozostało.Powinienbył mieć synów.Dzieci.184- %7łałujesz tego? - zapytał Adam.- %7łe to nie był on?- Nie.Ale przez chwilę to było właściwe.Dokładnie tak, jakwłaściwy był Seamus.Przez chwilę.- Schowałem tu pieniądze - powiedział.- Wszystko.W ziemi zanagrobkiem Seamusa.Czasami myślę sobie, że powinienem byłje tu zostawić.Prawie wszystko, co posiadali, pochodziło z tych pieniędzy.Schował twarz w jej włosach.Jego głos stał się przytłumiony icichy.- Odwiedziłem grób starego Jordana.-Wczoraj? Kiedy tak pózno wróciłeś.Kiwnął głową
[ Pobierz całość w formacie PDF ]