[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Były tam wiktoriańskie, edwardiańskie i trochę z lat dwudziestych ostatniego stulecia.Nie możesz winić mnie za coś, co się stało na długo przed moim pojawieniem się na świecie. Nie sądziłem, że pan o wszystkim wiedział, panie Cleat.Przynajmniej taką miałem nadzieję. Przez długi czas nic nie wiedziałem.By dowiedzieć się prawdy, potrzebowałem trzy albocztery lata.W końcu dlaczego miałbym cokolwiek podejrzewać? Po sprzedaniu komuś domu raczejsię więcej go nie ogląda, prawda? Skąd więc miałoby się wiedzieć, że ktoś taki zniknął? Poza tymnie było niczego, co mogłoby wzbudzić moje podejrzenia.Nieruchomości pana Vane a nie zmieniaływłaścicieli zbyt szybko, niektóre nie wracały na rynek przez pięć albo i dziesięć lat i nigdy nieprzyszło mi do głowy, że stoją puste.Skąd miałem wiedzieć, że właściciele znikali po dwóch albotrzech miesiącach od wprowadzenia się? Czasem następowało to po kilku dniach, niekiedy nawetchyba po kilku godzinach. Ale choć odkrył pan prawdę, pracował dalej dla pana Vane a& A co miałem robić? Sam wiesz, że bardzo trudno kogokolwiek przekonać, jak wyglądaprawda.Raz, dawno temu, zadzwoniłem na policję po zniknięciu siedmioosobowej rodziny.Przeszukano posiadłość, ale ponieważ wtedy jeszcze nie wiedziałem, gdzie ludzie się podziewają,nie zasugerowałem zburzenia ścian.Wszystko stało się nagle jasne dopiero po zburzeniu domu przyLaverdale Square.Muszę przyznać, że był to dla mnie spory wstrząs. I nawet teraz nie zamierza pan zmienić pracy ani niczego ujawnić?Nozdrza pana Cleata zadrgały. To nie takie proste.W minionych latach łączyły mnie z panem Vane em różne interesy i nawetgdybym złożył wymówienie, nie przyjąłby go. Przerwał na chwilę, po czym dodał: Jest jeszczecoś.Pięć albo sześć lat temu pewien dziennikarz próbował przeprowadzić śledztwo w sprawiedomów pana Vane a, i wkrótce potem znaleziono jego ciało przy stacji Streatham Common, nanasypie kolejowym.Policja stwierdziła, że był tak zmasakrowany, jakby spadła na niego ciężarówkadrewna.Rzezba, pomyślał natychmiast John.Oto, co się dzieje, jeśli zaczyna się wtykać nos w sprawypana Vane a.Wysyła rzezbę, by zajęła się delikwentem.Nieoczekiwanie z gabinetu wyszedł pan Vane.Miał na sobie czarny garnitur z dwurzędowąmarynarką i wyglądał jeszcze bardziej szkieletowato niż zazwyczaj.Zlustrował Johna od stóp dogłów. No, no& mruknął. Słyszałem, że jesteś przykuty do łóżka. Czuję się już znacznie lepiej.Pan Vane podszedł do szafy z aktami i wyciągnął jedną z szuflad. Rozumiem, że byłeś bardzo chory.Nie chciałbym, żebyś się przepracowywał. Pracowałem trochę w domu odparł John.Pan Vane podszedł do niego i uśmiechnął się. Powinieneś może być bardziej wybiórczy w doborze domów, którymi się zajmujesz powiedział.Mimo uśmiechu promieniował zimnem jak otwarta lodówka. Chyba już czas, bym dałci nieco indywidualnych lekcji, John& Pracuję w tym interesie od bardzo wielu lat i możeposzedłbyś jutro ze mną, kiedy będę pokazywał klientom dom przy Mountjoy Avenue sześćdziesiątsześć? Eee& jutro jestem chyba zajęty.Pan Cleat chce, żebym uporządkował akta. Akta mogą zaczekać.Potrzebujesz nieco doświadczenia w bezpośrednim kontakcie z klientem,i to w sprzedawanym domu.Musisz zobaczyć, jak zawodowiec sprzedaje nieruchomość. Courtney sporo mi już pokazał. Courtney jest dobry, to fakt, ale moim zdaniem jest nieco zbyt& natarczywy.Przy sprzedażynależy trzymać się w cieniu i pozwolić, by klienci sami wszystko załatwili.By sami sprzedali sobiedom.W ten sposób zawsze uzyskuje się wyższą cenę.John nie wiedział, co odpowiedzieć.Serce waliło mu jak oszalałe. To znakomita propozycja wtrącił się pan Cleat. Pan Vane jest jednym z najlepszychw branży.Pan Vane powoli obrócił głową niemal jak Megan w Egzorcyście i obrzucił swojegopodwładnego długim, lodowatym spojrzeniem. To nie propozycja, Davidzie.To polecenie. Odwrócił ponownie głowę, popatrzył na Johnai dodał: Jestem umówiony z klientami przed terenem nieruchomości jutro o szesnastej trzydzieści.Bądz punktualny, wypoleruj buty i nie odzywaj się, póki cię o to nie poproszę. Tak jest, panie Vane.Dziękuję, panie Vane.Pan Vane obdarzył Johna jeszcze szerszym i bardziej żółtym uśmiechem. Nie dziękuj, mój drogi.Nie ma za co.W tym momencie John spojrzał nad ramieniem pana Vane a i zobaczył, że ktoś stoi w drzwiachwejściowych i energicznie do niego macha.Był to Courtney trzymał w dłoni pęk kluczy i Johnnagle zrozumiał, co się stało.Kiedy pan Vane poszedł z klientami na Mountjoy Avenue sześćdziesiątsześć, Courtney musiał pożyczyć klucze od domów z listy specjalnej i wziąć je do punktudorabiania, by zrobić duplikaty.Niestety pan Vane wrócił, zanim udało mu się je odłożyć na miejsce,i lada chwila mógł wejść do gabinetu, otworzyć szufladę i odkryć kradzież.Pan Vane popatrzył na zegarek.Nadgarstek miał okropnie chudy, a skóra na nim była takwysuszona, że jego ręka przypominała indyczą łapę. Chyba już sobie pójdę stwierdził.Sięgnął do kieszeni i wyjął klucze do domu przy MountjoyAvenue 66.Zastanawiał się przez chwilę, po czym powiedział: Mogę je tak samo dobrze wziąć zesobą.Nie będę musiał jutro specjalnie po nie tu przyjeżdżać.A ty przywiez teczkę z dokumentamidomu. Znów uśmiechnął się do Johna. Wpół do czwartej, zapamiętałeś? Co do sekundy.Rozdział 14Kiedy pan Vane wyszedł, Courtney wślizgnął się do pokoju, usiadł za swoim biurkiem i ciężkowestchnął. No, no! Mało brakowało. Co mało brakowało? spytał pan Cleat.John wyciągnął rękę po klucze, ale Courtney zmarszczył czoło i szepnął: Co ty robisz? Daj spokój odparł John
[ Pobierz całość w formacie PDF ]