[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiosna nigdy nie przycho-dzi o właściwej porze.Zima zawsze zaczyna się za wcześnie, a wiosna za pózno.Przed zakładem Lamberga zebrało się dużo ludzi.Wallander znał wielu z nich, wkażdym razie z widzenia.Kiwał głową na przywitanie, pytania pozostawiał bez odpo-wiedzi.Przeskoczył przez taśmę i wszedł do lokalu.Nyberg stał z termosem w ręku ibeształ kogoś z ekipy.Nie przerwał nawet na widok Wallandera.Zwrócił się do niegodopiero, jak wszystko winowajcy wygarnął.Wskazał w stronę atelier.Ciała już niebyło.Została tylko duża plama krwi na białym ekranie.Na podłodze ułożono plasty-kową ścieżkę.- Przejdz tędy - zarządził Nyberg.- Znalezliśmy dość dużo śladów stóp.Wallander założył foliowe ochraniacze na buty, włożył do kieszeni lateksowerękawiczki i ostrożnie wszedł do pokoju, gdzie mieściły się biuro i ciemnia.Przypomniał sobie, jak w wieku czternastu, piętnastu lat marzył o tym, by zostaćfotografem.Nie takim, który ma własny zakład, lecz fotografem prasowym.Wyobrażał sobie siebie, jak znajduje się w centrum wydarzeń i utrwala na zdję-ciach to, co najważniejsze, a inni w tym czasie go fotografują.Wchodząc do pokoju w głębi, zastanawiał się, gdzie podziało się jego marzenie.Pewnego dnia po prostu się rozpłynęło.Dzisiaj ma zwykły instamatic, którego rzadkoużywa.Kilka lat pózniej chciał zostać śpiewakiem operowym.Ale i z tego nic nie wy-szło.Zdjął kurtkę i rozejrzał się po pokoju.Nyberg znów łajał kogoś w atelier.Tym ra-zem chodziło o nieprecyzyjnie wymierzoną odległość między dwoma śladami stóp.Podszedł do radia i włączył odbiornik.Muzyka klasyczna.Hilda Walden zeznała, żeLamberg przychodził tu nieraz wieczorem, żeby popracować i posłuchać muzyki.Mu-zyki klasycznej.Dotychczas wszystko się zgadza.Usiadł przy biurku.Panował tu po-rządek.Podniósł zieloną podkładkę do pisania.Pod spodem nic nie leżało.Wstał ipodszedł do Nyberga zapytać, czy nie znaleziono jakichś kluczy.Dostał ich cały pęk,wciągnął rękawiczki na dłonie i wrócił do biurka.Odszukał klucz do szuflad.W gór-nej szufladzie leżały rozmaite rachunki i korespondencja z księgowym.Wallanderostrożnie przerzucał papiery.Nie wiedział, czego szuka.Dlatego każda rzecz mogłaokazać się ważna.Systematycznie przetrząsał wszystkie szuflady.Nie znalazł nic, co by go zaintry-gowało.%7łycie Simona Lamberga wyglądało na uporządkowane, przejrzyste i nie za-wierało niespodzianek.Jednakże Wallander nadal zeskrobywał tylko jego wierzchniąwarstwę.Schylił się i wysunął dolną szufladę.Zobaczył w niej album w drogiej skó-rzanej oprawie.Położył go na stole i otworzył na pierwszej stronie.Ze zmarszczonymczołem przyglądał się zdjęciu wklejonemu w samym środku.Miało wielkość fotogra-fii paszportowej.Wallander sięgnął po szkło powiększające, które zauważył, przeszu-kując szuflady, zapalił obie lampy stołowe i dokładniej przyjrzał się fotografii.Przedstawiała amerykańskiego prezydenta Ronalda Reagana.Miał zniekształconątwarz.Nadal były to rysy Reagana, ale pomarszczony stary człowiek wyglądał jak od-rażający potwór.Obok zdjęcia widniał atramentowy podpis: 10 sierpnia 1984.Zaciekawiony Wallander odwrócił kartkę.Znów to samo.Pojedyncza fotografiana środku strony.Tym razem zdjęcie jednego z byłych szwedzkich premierów.I tak jak poprzednio karykaturalnie zdeformowana twarz.Z datą napisaną czarnymatramentem.Wallander przewracał powoli kolejne kartki.Wszędzie pojedyncze zdjęcia.Powy-krzywiane, odkształcone.Mężczyzni, bo byli to wyłącznie mężczyzni, o wyglądziemonstrualnych stworów.Szwedzi i cudzoziemcy.Przede wszystkim politycy, ale teżkilku biznesmenów, jeden pisarz i inni, których Wallander nie potrafił zidentyfikować.Zastanawiał się, co mogą znaczyć te zdjęcia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]