[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powinna się cieszyć, że stawiła czoło mężowi,i w końcu wygrała.Nie była jednak w radosnym nastroju.Sama nie wiedziała, co właściwie udało jej się osiągnąć.Z całą pewnością nie była zadowolona.Zrozumiała,jak bardzo zależy jej na towarzystwie Kita.Gdyby nie jejduma, mogłaby teraz spać szczęśliwie w jego ramionachi nie przejmować się tym, co może nastąpić.Rano przebrała się w strój do konnej jazdy i szybko zeszła na dół,ale okazało się, że mąż już wyjechał.Poirytowana posłała służącego do stajni, by poinformował stajennych, że potrzebuje konia i kogoś, kto byjej towarzyszył.Wkrótce też przyprowadzono jej klacz,na widok której uśmiechnęła się szeroko.Zły nastrójpowoli zaczął jej mijać.To była przecież jej ulubionaGwiazdka, którą Kit musiał tu sprowadzić aż z Drodney.Nie miała pojęcia, jak mu się to udało.- Och, moja piękna! - wykrzyknęła i szybko podbiegła do klaczy.Pogładziła ją po pysku, a potem przytuliłasię do jej miękkiej sierści.- Tak się cieszę, że tu jesteś.Klacz zarżała, jakby chciała w ten sposób wyrazić ra-174dość ze spotkania ze swoją panią.Anne Marie wskoczyła lekko na konia, kiedy stajenny przyszedł, by jej pomóc.Kit miał w swojej stajni sporo koni pod wierzch,ale żaden nie odpowiadał jej tak bardzo jak Gwiazdka.Przecież kupił ją specjalnie dla niej.Nie spodziewała siępo nim aż takiej troskliwości.Anne Marie pomyślała,że postąpiła niemądrze, nie przyjmując jego przeprosin.Zachowała się jak obrażona dziewczynka, a nie dojrzałakobieta, i Kit miał powody, żeby stracić cierpliwość.Musiała przyznać, że jej mąż postępował jak dżentelmen.Oczywiście, pomijając to, co stało się podczasich nocy poślubnej, ale być może rzeczywiście nie zdawał sobie sprawy z jej stanu.Gdyby tyle nie piła, z pewnością sprawy potoczyłyby się inaczej.Kit chciał tylkoskorzystać z mężowskiego prawa, czemu nie należy siędziwić.Nie wiedziała, dokąd pojechał.Błąkała się więc przezjakiś czas, podziwiając szadz na drzewach.Ponownie teżzachwyciła się niedawno pozyskaną wolnością.Gdybyjeszcze mąż darzył ją uczuciem, byłaby najszczęśliwsząkobietą na ziemi.Kit czekał przy stajniach.Aż uśmiechnął na widokAnne Marie i z przyjemnością popatrzył na jej zaróżowione od mrozu policzki.- Sprowadziłeś Gwiazdkę z Drodney! - wykrzyknęła.- Nic o tym nie wiedziałam! To była wspaniała niespodzianka.Bardzo ci dziękuję, Kit.Po raz pierwszy żona zwróciła się do niego po imieniu.Skinął głową, przyjmując podziękowanie, i pomyślał, że pierwsze lody zostały przełamane.- Cieszę się, że sprawiłem ci radość - powiedział.-175Niestety, nie możemy jej zabrać ze sobą do Londynu,gdyż musi odpocząć po długiej podróży.Zaczeka tudo twego powrotu.- Ujął dłoń Anne Marie i przycisnął do ust.Gwałtowny dreszcz przebiegł jej przez ciało.- Sprowadziłem twoje rzeczy.Znajdziesz wśród nichkrzyż twojej matki, jak również swój dawny szkicownik,który może ci się przydać.Beth zachowała to wszystkodla ciebie.Przysłała też list, który czeka na ciebie wrazz rzeczami w naszym apartamencie.Anne Marie aż pisnęła z uciechy, a potem sięzaczerwieniła.Po chwili dygnęła jak dobrze wychowana dama.- Dziękuję.To bardzo miło z twojej strony, panie.- Kit będzie lepiej.- Nie patrz tak na mnie, Kit - powiedziała zmieszana.- Wiem, że zachowałam się niemądrze i że nie powinnam być zawzięta.Postaram się ci to wynagrodzić.Sir Christopher zaśmiał się cicho.Następnie kiwnąłlekko głową i podał jej ramię.Ruszyli wolno w stronędomu.- Zdaje się, że oboje popełniliśmy błędy - rzekł.-Mam nadzieję, że w przyszłości będziemy postępowaćmądrzej.- Być może.- Porozmawiamy o tym pózniej.Na razie zjemy śniadanie, a potem wybierzemy się na objazd majątku.Dowiedziałem się właśnie, że moi poddani chcieliby namzłożyć życzenia.Kazałem już rozesłać prezenty najbardziej potrzebującym.Byłoby bardzo dobrze, gdybyś zgodziła się mi towarzyszyć.Anne Marie przystała na to z ochotą.Ponownie za-176skoczyły ją troskliwość i takt męża.Nagle zrozumiała, że stał się tym człowiekiem, w którym zakochała sięw Drodney.Przynajmniej na razie przestał patrzeć nanią ponuro i marszczyć brwi.Nie miała pojęcia, skądbrał się jego gniew.Nie zrobiła przecież nic złego.Byćmoże Kit w końcu to zrozumiał i dlatego stał się dla niejmiły.Przytuliła się do niego, kiedy przechodzili razemprzez drzwi.Nie, chyba nie ma sensu dłużej mu się opierać.Przecież jest jego prawowitą żoną.Jeśli kiedyś sięnią znudzi i wyjedzie, to cóż, spróbuje się tym nie przejmować.Wiedziała, że nie będzie jej łatwo, ale właśniedlatego chciała cieszyć się tym szczęściem, które mógłjej dać.Kit usłyszał równy oddech żony i zrozumiał, że zasnęła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]