[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W momencie, gdy postawił ją na ziemi, poczuła siębezpiecznie.Ale czy rzeczywiście była?Obróciła się, oparła plecami o drabinę. Dziękuję.Nie wiem, co bym bez pana zrobiła rzekła,chwytając oddech. Czekałem, kiedy pani to powie.Znowu poczuła gorącyrumieniec na twarzy. Ale problem pozostał nie rozwiązany: Buttermilk jest ciąglena dachu. Proszę przynieść puszkę z jej ulubionym żarciem.Musipoczuć zapach jedzenia. To nie pomoże.Próbowałam tego sposobu w zeszłym roku,kiedy wlazła na drzewo.%7łarcie stało cały tydzień. Proszę przynieść. Uśmiechnął się do niej.Potrząsnęła głową, ale poszła do kuchni.Znalazła puszkęrybną, otworzyła ją i przyniosła.Rush wziął trochę zawartości napalce i począł wspinać się po drabinie. To przynęta.Trzeba zwabić ofiarę rzekł.A jeśli to ona będzie ofiarą? Odpowiedz narzuciła się sama: jestartystą w tych sprawach, żadna mu się nie oprze.Kiedy tylkozechce wyciągnie rękę i już ma.Tymczasem Rush zbliżył się do kotki, spokojnie wyciągnął doniej rękę i zaczął przemawiać do niej niskim, gardłowym głosem,na dzwięk którego każdą kobietę przebiega dreszcz:.Znowu temyśli.Buttermilk powąchała, poruszyła niezdecydowanie ogonem, poczym wstała i zbliżyła się do Rusha.Polizała jego palce, zaś ongłaszcząc delikatnie jej futerko i przemawiając do niej cichym,uwodzicielskim szeptem, zagarnął ją całą dłonią.A więc uwodzenie zakończone; ofiara upolowana.Kotkazostała kupiona.Rush położył ją sobie na ramieniu i zszedł zdrabiny.Kiedy stanął na ziemi, zeskoczyła i pobiegła do swychmałych. Proszę bardzo, problem rozwiązany, pani Peterson.Czy cośjeszcze? Nie, dziękuję, panie Mason powiedziała głośno i wbiegła poschodach do zajazdu.Po drodze kopnęła wiklinowy kosz nabieliznę. Cholera! %7łe też on musi łazić półnagi! pomyślała zezłością.Podczas lunchu udawała wyniosłą. Mam nadzieję, że pamięta pan o cieknącym kranie w mojejłazience rzekła, stawiając półmisek z kanapkami na stole.Znajdzie pan czas, by go naprawić? Jeżeli tylko będzie odnotowany w książce zleceń.Jego kpiący ton zirytował ją. Zatrudniłam pana i ja wydaję polecenia.Ten cieknący krannie daje mi spać.Chciałabym, by go pan naprawił. Czyli mam coś robić, by pani mogła spać? Tylko naprawić kran.Podniósł brwi zdziwiony. Oczywiście.Pani to zrozumiała inaczej?Wstała gwałtownie. Mam dziś spotkanie w Izbie Handlowej w Sandwich.Możepan go zreperować, jak wyjadę.Spojrzała na niego i szybko wyszła z kuchni.Pewnie jeszczesię z niej śmieje.Diabli nadali faceta! Mogła wrócić i powiedzieć,że ma dosyć tych jego ciągłych przycinków, których dłużej niebędzie tolerowała.Jednocześnie wiedziała, iż tego nie zrobi.Niebyła w stanie wytrzymać spojrzenia jego szarych, ciepłych oczu.Chcąc się uspokoić, zabrała się do rachunków.Niektóre dni Libby wolałaby raczej zapomnieć, na przykładdzisiaj.Kilka minut po czwartej zjawiły się dwie pary, prosząc opokoje.Z początku bardzo ją to ucieszyło.Kiedy jednak obiekobiety jednocześnie włączyły suszarki do włosów, a mężczyzni elektryczne maszynki do golenia, wskutek czego przepalił siębezpiecznik, dobry nastrój ją opuścił.Czuła pajęczyny na twarzy,gdy schodziła do piwnicy.Zajrzała do skrzynki z bezpiecznikami,starając się odszukać ten spalony.Na szczęście szybko godostrzegła i wymieniła.Goście, po obejrzeniu swoich pokojów, niezadowoleni z brakuniektórych wygód, głośno wyrażali swoje niezadowolenie. Chcemy zwrotu pieniędzy wołał czerwony na twarzy facet. W naszym pokoju nie ma telewizora ani telefonu.W RamadaInn* [Sieć średnio luksusowych hoteli, podobnych do DolidayInn.(przyp.tłum.)] nie ma przerw w dostawie prądu. Nie ma również antycznych mebli, wzorzystych tapet aniręcznie pikowanych kołder odparła Libby z uśmiechem, jużopanowana.Współczuła jego niskiej, krępej żonie, która stała zanim, zawstydzona wybuchem gniewu małżonka.Kiedy wreszcie odeszli, Libby przeszła do kuchni po tabletkęod bólu głowy.Otwierając drzwi, od razu zauważyła pieniące się mydliny,zalewające świeżo wywoskowaną podłogę.Natomiast z pralnidolatywał łomot tłukącej się pralki do prania. O, Boże! Klaraznowu nasypała za dużo proszku przebiegło jej przez myśl.Libby błyskawicznie dotarła do zródła hałasu i wyrwała kabel zgniazdka.Maszyna stanęła, skończył się również wypływ mydlin.Libby wzięła wiadro i szmatę i zaczęła zbierać wodę, przeklinającKlarę za jej niedbalstwo.Kilka minut po siódmej, myjąc ostatnie naczynia i garnki,stwierdziła, że nie zdąży na spotkanie w Izbie Handlowej.Na drzwiach wejściowych zajazdu wywiesiła kartkę zinformacją o braku wolnych pokoi, albowiem nie miała już siły naprzyjmowanie gości.Skierowała się do prywatnej części zajazdu,by odpocząć choć kilka godzin.Zrzuciwszy buty weszła do sypialni urządzonej wwiktoriańskim stylu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]