[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nagle ze zdziwieniemspostrzegła, że stoi na własnych nogach.Przytrzymała się ściany i powlokła wzdłużłóżka, po drodze starając się zignorować setki niewidzialnych żyletek, które cięły ją poudach, a także ostrza noży trafiających gdzieś w okolice kręgosłupa.- Masz pięć minut - zawołał Brad.W przelocie ujrzała w lustrze swoje odbicie, chociaż ledwo poznałanapuchniętą twarz i oczy, w których kryła się udręka.Gdyby nie złote kolczyki zperłami wysuwające się spod zmierzwionych włosów, mogłaby wziąć tę zjawę zawytwór swojej zmęczonej wyobrazni.- Hej, Jamie! - powiedział Brad, kiedy go mijała.- Kocham cię.Wiesz o tym,prawda?Nagle ciało Jamie złożyło się w pół jak scyzoryk, zupełnie jakby na jej głowęspadł grad nieoczekiwanych ciosów i powalił ją na kolana.Niczym wyciągnięta z wo-dy ryba wielkimi haustami zaczęła łapać powietrze.Brad w jednej chwili znalazł się obok niej i zamykając w ciasnym uścisku,podciągnął do pozycji stojącej.- No, Jamie, kochanie, nie wolno tak reagować, kiedy mężczyzna wyznaje cimiłość.Jamie wykręciła się z jego objęć.- Aj, Jamie! Przestań wreszcie się tak zachowywać!W odpowiedzi okręciła się wokół własnej osi, a jej oczy krzyczały to, czego niemogły wykrzyczeć usta.Przestań się tak zachowywać? Przestań się tak zachowywać?!- No, dalej, Jamie! To przecież wcale nie było takie straszne.Prawdę mówiąc,to była pyszna zabawa, jak się nad tym głębiej zastanowić.- 244 -SRNie wierzyła własnym uszom.Czy on mówił to na serio? Czy według niegosłowo zabawa" było odpowiednie, żeby określić czyn, jakiego dopuścił się wobecniej poprzedniej nocy?- Zabawa"? - usłyszała własny płacz.- Na litość boską, przecież ty mniezgwałciłeś!- Ej, nie przesadzaj! Musisz przyznać, że też miałaś z tego frajdę.Przynajmniejtroszeczkę.- Jak możesz tak mówić?! Jak możesz nawet tak myśleć?!- Bo znam kobiety - odparł złowieszczo.- I znam ciebie - dodał jeszcze bardziejzłowrogim tonem.Czy to prawda, myślała spłoszona? Czy to możliwe, że ten nieznajomy wie oniej więcej niż ona sama? %7łe już w chwili, gdy ją zobaczył, dostrzegł w niej coś - albo,co bardziej prawdopodobne, brak czegoś - a pózniej po prostu zachowywał się tak, jakpodpowiadał mu instynkt? To wszystko twoja wina", usłyszała, wchodząc na chłodnepłytki terakoty w łazience i starannie zamykając za sobą drzwi.- Nie zamykaj się na klucz - krzyknął za nią Brad.Zatrzymała się z ręką na zasuwce.Wystarczyłby jeden ruch, żeby zatrzymaćBrada na zewnątrz, przynajmniej na jakiś czas.Może w końcu zmęczy go czekanie,daremne perswazje i dobijanie się do drzwi.Może tymczasem zjawi się sprzątaczka,żeby doprowadzić pokój do porządku.A może, jeśli ona zacznie teraz z całej siływrzeszczeć, on przestraszy się i ucieknie? Choć pewnie prędzej rozwali drzwi, złapieją za włosy i rzuci na łóżko.A potem co? Powtórka wczorajszej zabawy"?- O Boże - jęknęła.Ręka opadła, a po policzkach popłynął gorący strumień łez.- Hej, Jamie! - zawołał Brad tuż zza drzwi.- Chcesz, żebym przyszedł i umył ciplecy?Nic nie odpowiedziała, tylko szybko weszła do wanny, zaciągnęłaprzezroczystą, plastikową kurtynkę i odkręciła kran.Czuła, jak woda gwałtowniezmienia się z zimnej w ciepłą.Przez moment przeleciało jej przez głowę, że możepowinna otworzyć usta i wypełnić gardło wodą.Czy to możliwe, żeby w ten sposóbsię utopić, myślała, odwracając się o sto osiemdziesiąt stopni? Woda natychmiastpomknęła w dół jej pleców i zniknęła pomiędzy pośladkami.- 245 -SR- O Boże - zapłakała ponownie, a z jej oczu wytrysnął świeży potok łez.Podniosła rękę, żeby odgarnąć z twarzy mokre włosy, a wtedy jej palce natrafiły nakolczyki ze złota i pereł.- Boże, co ja najlepszego zrobiłam? - załkała.To samo pytanie zadawała sobieprzez całą noc.Co się wydarzyło? Co ona zrobiła?Najpierw spała w łóżku w motelu.Co prawda nie był to Ritz, ale pokój okazałsię czysty, a łóżko wygodne.I nagle Brad zaczął szeptać jej do ucha, że ją kocha, i takod słowa do słowa namówił ją, żeby wstała i wyszła razem z nim w chłodną noc.Potem, jadąc przez miasto, skręcił w Magnolia Lane i dopiero wtedy wtajemniczył jąw swoje plany.Zignorował jej protest, wysiadł z samochodu, a ona poszła za nim,usiłując sobie wmówić, że on zaraz się zatrzyma, odwróci do niej i powie, że to byłtylko żart.Ale Brad się nie zatrzymał.Kiedy znalezli się wewnątrz domu, rozległ sięostrzegawczy pisk alarmu, który umilkł, gdy tylko wcisnęła odpowiedni kod.Kod,który pani Dennison z łatwością mogła zmienić; kod, który powinna była zmienić.Dlaczego nie przyszło jej do głowy, żeby zmienić ten przeklęty kod? Sytuacjawyglądałaby całkiem inaczej, gdyby Laura Dennison po prostu zmieniła kod.Popiskiwanie szybko by się zmieniło w wycie syreny, a wtedy ona i Brad ucieklibystamtąd pod osłoną ciemności i przez całą drogę do motelu zaśmiewaliby się dorozpuku.Ale to było głupie, słyszała ich chichotanie, gdy z powrotem wskakiwali dołóżka.Cóż to był za kretyński pomysł!Ale Laura Dennison nie zmieniła kodu ani się nie obudziła.Przynajmniej niewtedy, gdy oni włóczyli się po pokojach na parterze, ani kiedy znalezli się tuż obok jejłóżka, ani nawet wówczas, gdy przeszukiwali szuflady komody.Stojąc pod strumieniem wody, Jamie ujrzała samą siebie, jak sięga po złotekolczyki z perłami, spoczywające w szkatułce z czerwonej emalii i jak podnosi je douszu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]