[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Fizyczną przemocą jej nie grożono, jedzenie nie było najgorsze, w celi w miarę możliwości starała się ćwiczyć albo czytać książki na małym tablecie, który dostała, starała się też być czujna.Mimo to, coraz trudniej było jej wybić się z więziennego rozleniwienia i otępienia.Kiedy ją aresztowano, spodziewała się szybkiego pokazowego procesu, teraz jednak nie wydawało się to prawdopodobne.I choć podejrzewała, że Newt i reszta klanu Jones-Truex-Bakaleinikoff na pewno naciskają na jej osądzenie lub zwolnienie, wątpiła, żeby to się okazało skuteczne.Strażnikom wymknęło się, że Marisa Bassi i rada miejska Paryża są zajęci przygotowaniami do wojny oraz walką z sabotażem na miejskich farmach i w sieci.Wyglądało na to, że i ona, i Loc Ifrahim tkwią w zawieszeniu, jako karty przetargowe, których wartość jest wątpliwa i pewnie nikt jej nigdy nie sprawdzi.Ostatnie kilka przesłuchań wyglądało trochę inaczej, bardziej niepokojąco i groźniej.Dwójka przesłuchujących, tym razem mężczyzna i kobieta, była kulturalna jak zwykle, ale zamiast iść po raz setny udeptaną ścieżką, pytali, czy orientuje się w długiej liście technik sabotażu, oraz pokazali jej dwieście czy trzysta zdjęć różnych osób; parę znała, większości nie.Każdej towarzyszyły dokładnie te same pytania.W końcu ją odprawiali.Dzisiaj, gdy wprowadzano ją do jasno oświetlonego pomieszczenia, zdumiała się, widząc, kto tam na nią czeka.Sada, rozparta w jednym z leżaków, uśmiechnięta, wskazująca dłonią drugi leżak.Macy usiadła.Na stoliku między nią a Sadą leżał mały ceramiczny nożyk koloru kości, niczym nieosłonięty – rękojeść i ostrze w jednym kawałku.Może znalazł się tam, żeby sprowokować Macy do czegoś głupiego.Albo żeby przypomnieć, co się z nią stanie, kiedy odmówi współpracy.Starała się jak mogła nie zwracać na niego uwagi.Sada przyjrzała się jej i powiedziała:– Wyglądasz o wiele lepiej niż myślałam.– To myślałaś, że jak będę wyglądać?– Wyglądasz zdrowo i dobrze.Wypoczęta jesteś.To dobrze.– Ty za to jakbyś przejechała sto kilosów po wybojach.Może powinniśmy się zamienić.Przydałoby ci się trochę spokoju, a tu masz tego ile chcesz.Sada przeciągnęła się na leżaku, bezpretensjonalnie jak kot.– Fakt, przydałoby mi się trochę odpocząć.Właśnie wróciłam z długiej i ciężkiej podróży.– Spodobałoby ci się tutaj.Bywałam w dużo gorszych więzieniach.W sumie nawet trudno to nazwać więzieniem.To raczej hotel, tylko klucza do pokoju ci nie dają.– Z długiej i ciężkiej podróży – powtórzyła Sada.– Pracowałam nad czymś, co zapewni, że wszystko wyjdzie jak należy.Nad przyszłością, można by powiedzieć.Była ubrana w białą kamizelkę, sznurowaną nad drobnymi piersiami, i białe legginsy.Włosy miała ścięte na krótko.Nad lewym łukiem brwiowym widniały wszyte drobne stalowe kółka.Po policzku rozlewał się tatuaż przedstawiający gwiazdozbiór WężaWodnego.Naprawdę wyglądała na wyczerpaną: skóra kredowobiała, ciemne wory pod zaczerwienionymi oczami, ale wydawała się też absurdalnie młoda.Dziwacznie wystrojone dziecko, uśmiechające się z nadzieją do Macy, liczące na pytania, gdzie było i co robiło.Macy nie przerywała ciszy.Niech się przeciąga.Nie będzie grać w tę grę.– Na razie nie mogę ci o tym powiedzieć, ale już niedługo się dowiesz – powiedziała Sada.– Wszyscy się dowiedzą.Bo wiesz, ja wcale nie czuję się winna za to, jak wyszło.Tak miało być.Jesteśmy elementami czegoś znacznie większego niż nasze drobne historyjki.Wielkiego, niesamowitego i pięknego.– Jeśli przyszłaś tu, żeby usprawiedliwić to, co mi zrobiłaś, żeby mi opowiadać, że to było dla dobra świata, to zostawiam tę kawę i wracam do celi – odparła Macy.Powiedziała to z naciskiem, ale bez złości.Nie czuła złości do Sady.Tylko żal.Szkoda, że ta dziewczyna się pogubiła, że wplątała się w mroczne i niebezpieczne urojenia kogoś innego.Sada podniosła nóż, obróciła go tam i z powrotem.Ostrze miał zakrzywione jak szpon welociraptora.Po jego krawędzi, niewątpliwie zaostrzonej do jednego atomu, przeskoczyła wąziutka tęcza.– Przyszłam tu po to, żeby ci przekazać, że Marisa Bassi chce cię prosić o przysługę.– To teraz pracujesz dla Marisy Bassiego?– Zawsze współpracowaliśmy z Bassim.Jest skutecznym narzędziem.– Sada, już tylu ludzi prosiło mnie o współpracę.Teraz przysłali ciebie.Powiem ci to samo, co wszystkim innym.Nie mam nic wspólnego ze śmiercią waszej koleżanki ani pułkownika Garcii.I nie macie przeciwko mnie żadnych dowodów.Więc postawcie mnie przed sądem albo wypuśćcie.– To już nie chodzi tylko o Janejean.Mówią, że jesteś szpiegiem.Jesteś podejrzana o szpiegostwo.O działanie przeciwko miastu.– Mogą sobie mówić co chcą, ale to nie znaczy, że to prawda.Powstrzymywała się jak mogła, żeby się nie odsunąć, gdy Sadanachyliła się ku niej.Dziewczyna oparła nóż czubkiem o stół i zakręciła nim.– Jesteś podejrzana o szpiegostwo.A skoro zawieszono habeascorpus, wcale nie muszą cię wypuszczać, jeśli nie mają ochoty.Mogą cię tu trzymać ile chcą i wcale nie muszą cię stawiać przed sądem.Ale ja mogę ci pomóc, tylko mi pozwól.– Marisa Bassi już mnie kiedyś prosił o pomoc – powiedziała Macy.– Prosił, żebym opowiedziała prawdę o życiu w Wielkiej Brazylii.I zrobiłam to.Pewnie nie było to do końca to, co chciał usłyszeć, bo nie były to straszne historie o wyzysku i niewolnictwie.Na propagandę się nie nadawało.Ale to była prawda.– Mówiłaś, że bywałaś w gorszych miejscach niż to – powiedziała Sada.– Raz czy dwa.– To opowiedz o tych miejscach, Macy.O życiu na Ziemi, tylko tym razem całą prawdę.– Sada każde zdanie punktowała, dźgając stolik nożem.– Powiedz, jak to jest naprawdę, żyć pod butem elity, która się sama wybiera.Prawdę o represjach, o okrucieństwie.O tym, że zwykli ludzie są traktowani jak niewolnicy.Jak tłumi się wolność wypowiedzi i myśli.– Ja już powiedziałam prawdę.Wszystko jest do znalezienia w sieci, jeśli tego nie usunęli.– Chcesz, żebyśmy wygrali wojnę, czy nie chcesz? Możesz pomóc, choćby odrobinę, jeśli opowiesz ludziom o wrogu.Wzbudzisz w nich większą stanowczość.– Stając się tubą propagandową
[ Pobierz całość w formacie PDF ]