[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To całkiem interesujące, ale niekoniecznie smaczne.Meg zakręciło się w głowie, więc oparła się o ladę.%7łałowała, że wymyśliłataki przysmak dla Sama. No dobrze& Odetchnęła. No dobrze.Dzięki, Merri.Odłożyła słuchawkę i wróciła do sortowni, w samą porę, by usłyszeć głośnepukanie do drzwi na zapleczu.Sam podreptał za nią, nadal w szelkach i na smyczy,ponieważ nie pozwolił jej odpiąć liny asekuracyjnej.Otworzyła drzwi.Mężczyzna miał brązowe włosy i oczy jak u Jastrzębia,którego poznała wcześniej, oraz poplamiony krwią fartuch, zawiązany w pasie.W ręku trzymał dwie paczki zawinięte w brązowy papier. Pokroiłem trochę gulaszu oznajmił. Poczekaj, aż się ogrzeje dotemperatury pokojowej, zanim poczęstujesz nim Sama.W drugiej paczce są suszonejelenie pałki.Szczeniaki lubią je gryzć. Co to są jelenie pałki? spytała Meg, odbierając paczki.Patrzył na nią przez chwilę.Potem zacisnął pięść, przyłożył poniżej paskai wymownie wystawił kciuk. Och& sapnęła Meg. No tak&Gdy mężczyzna odwrócił się i puścił biegiem z powrotem na rynek, zamknęłaza nim drzwi i popatrzyła na pakunki.Sam tańczył wokół niej na tylnych łapach,usiłując obwąchać paczki.W pierwszej, którą otworzyła, była wołowina.Meg doszłado wniosku, że może ją w każdej chwili podgrzać w kuchence mikrofalowej, więcschowała ją do lodówki.W drugiej znalazła trzy kawałki& jelenia.Jeden dałaSamowi, a resztę zawinęła w papier i natychmiast pobiegła do łazienki umyć ręce.Naszelki wypadek dwa razy.Oczywiście Sam nie chciał zostać ze swoją przekąską na zapleczu, więcmusiała sortować pocztę, ignorując to, co trzymał w łapach i ogryzał z nieskrywanąrozkoszą.Vlad oderwał wzrok od faktur, które właśnie układał, i przyjrzał się stojącemuw drzwiach Wilkowi. Coś nie tak?Blair wszedł do środka i usiadł po drugiej stronie biurka. Boone powiedział, że nie będzie więcej przechowywał w sklepie specjalnegomięsa, ponieważ nie chce mieć kłopotów z Henrym i Simonem. A dlaczego spodziewa się kłopotów? Ponieważ Meg spytała go, czy ma specjalne mięso.Vlad ze zdumienia aż otworzył usta. Meg spytała& ? Boone mówi, że będzie miał kłopoty, jeśli jej go nie sprzeda, a jeszczewiększe, jeśli sprzeda, a ona dopiero potem zorientuje się, co to jest.Ale czegoś,czego nie ma, nie może sprzedać, więc nie zamierza go mieć. Ale Meg& ? powtórzył Vlad.Nie potrafił określić, czy ta informacjabardziej go zaintrygowała, czy zaniepokoiła. Okazało się, że szukała mięsa dla Sama. Usta Blaira zadrżaływ powstrzymywanym uśmiechu. Z głosu Boone a, kiedy do mnie zadzwonił,domyśliłem się, że Jastrzębia Straż straci masę piór, zanim ten dzień dobiegniekońca. Vlad mimowolnie zaczął się śmiać, a Blair wstał z krzesła. Oczywiściezaniósł dla Sama również jelenie pałki. Proszę cię& Vlad ze śmiechu ledwo łapał oddech. Nie, zaczekaj.CzyMeg wie, co to jest? Teraz już tak odparł Blair. Powiedziałem Boone owi, że ma codziennieprzynosić mięso dla Sama. Chwila milczenia. Simon dzwonił.Wróci w środę.Vlad, który ciągle próbował odzyskać oddech, gestem dał znać, że usłyszał. Mamwrażenie, że niewiele się dowiedział dodał Blair.Sanguinati, już poważniejszy, pokiwał głową. Porozmawiamy po jego powrocie odparł.A kiedy Blair wyszedł i zyskałpewność, że go nie usłyszy, mruknął: Porozmawiamy o wielu sprawach.Meg stała niezdecydowana przed tylnym wejściem do Zabójczo DobrychLektur.Wejście do księgarni z Wilkiem nie powinno stanowić problemu; słyszała, żejeden lub dwóch Innych zwykle przebywa tam w zwierzęcej formie, żeby zapewnićochronę.Problemem było to, jak Inni zareagują na szelki i smycz Sama i czy niezłamie jakiejś niepisanej zasady, wprowadzając młodego terra indigena w miejsce,gdzie przychodzą ludzie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]