[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Wszyscy ci, z którymi wcześniej rozmawiałem, udzielali mi nieśmiałych, ostrożnychodpowiedzi.Ty wyjawiłeś mi, cokryje się w twej duszy, lecz jest dla mnie jasne, że akceptujesz swoją niewolę równie łatwojak tamci.Oczywiście, jak kiedyś wyjaśniła mi królowa, wszyscy niewolnicy są dokładniebadani.Do tego zadania wybierani są nie tylko najpiękniejsi, ale i łagodni.Spojrzał na mnie.Nigdy wcześniej nie przyszło mi do głowy, że może istnieć jakaśweryfikacja.Natychmiast jednak przypominałem sobie emisariuszy królowej, którzy przybyli,żeby porozmawiać ze mną w komnatach zamku mego ojca.Przypomniałem sobie, jak kazalizdjąć mi odzienie i jak stałem bez ruchu, poddając się ich szperającym palcom.Nie okazałemżadnej namiętności.Może jednak ich wyćwiczone oczy dostrzegły więcej, niż mi się zdawało.Masowali moje ciało, zadawali mi pytania i przyglądali się mej twarzy, podczas gdy jaodpowiadałem zaczerwieniony, jąkając się co chwila. Bardzo rzadko, jeśli w ogóle kiedykolwiek, jakiś niewolnik ucieka  kontynuował mójpan. A większość z tych, którzy uciekają, chce być schwytana.To oczywiste.Chęćsprzeciwu jest motywem, a znudzenie popycha ich do działania.Kilkorgu, którzy zadali sobietrud, by ukraść ubrania swych państwa, udało się uciec. Czy królowa nie obraca wtedy swego gniewu na królestwa, z których przybyli? spytałem. Mój ojciec rzekł mi, że królowa jest wszechpotężna i straszna.%7łe jej prośbie oniewolnika nie można się sprzeciwić. Bzdura  odparł. Królowa nie wyśle przecież całej armii na wojnę o jednego nagiegoniewolnika.Taki zbiegły niewolnik dociera do granic swego rodzimego królestwa okrytyhańbą.Jego rodzice są proszeni o odesłanie go z powrotem.Jeśli tego nie uczynią, niewolnik nie dostanie swego wynagrodzenia: wora złota za służbę, towszystko.Posłuszni niewolnicy są odsyłani do domu obsypani złotem.Oczywiście, rodziceteż bywają zdruzgotani tym, że ich pociecha okazała się tak słaba i niestała.Bracia i siostry,którzy także służyli w zamku, czują doń niechęć i pogardzają dezerterem.Lecz cóż to znaczydla silnego, młodego księcia, który nie może znieść służby?Przystanął i spojrzał na mnie. Wczoraj uciekła jedna z niewolnic  dodał. Już prawie zaprzestano poszukiwań.Niezostała schwytana przez lojalnych wieśniaków ani przez mieszkańców jakiejkolwiek innejwioski.Dotarła do granic sąsiedniego królestwa rządzonego przez króla Lysiusa, któryzawsze udziela schronienia zbiegom.Więc konik Jerard mówił prawdę! Siedziałem zaskoczony i rozmyślałem nad jego słowami.Jeszcze bardziej zaskakiwało mnie to, że tak niewiele one dla mnie znaczyły.W moimumyśle panował chaos.Mój pan podjął swą wędrówkę po pokoju.Milczał, pogrążony w myślach. Oczywiście, są i tacy niewolnicy, którzy nigdy w życiu nie podjęliby podobnego ryzyka powiedział nagle. Nie mogą znieść myśli o pogoni, o byciu schwytanym, o publicznym upokorzeniu i jeszcze straszniejszych karach.Ciągle i ciągle ich namiętności sąrozbudzane i karmione od nowa, tak że na koniec nie potrafią już odróżnić kary od rozkoszy.Tego właśnie pragnie nasza królowa.Tacy niewolnicy prawdopodobnie nie mogą znieśćmyśli, że mieliby dotrzeć do domu i przekonywać rodziców, jak koszmarna była ich służba.Jak mieliby opisać to, co się z nimi działo? Jak mieliby wyjaśnić, że tak wiele znieśli? Jakwytłumaczyć rozkosz, którą przecież ciągle odczuwali? A jednak dlaczego godzą się na to ztaką łatwością? Dlaczego tyle wysiłku wkładają w to, by przypodobać się swym panom? Jakim cudem dająsię chwytać w pułapkę królowej, pań i panów?W mojej głowie szumiało.I to wcale nie z powodu wina. Ty jednak rzuciłeś światło na umysł niewolnika  ciągnął, cały czas patrząc na mnie.Jegotwarz w świetle świec wyglądała tak pięknie i naturalnie.Emanowała też szczerością. - Pokazałeś mi, że dla prawdziwego niewolnika znoje zamku i wioski są prawdziwą przygodą.Jest coś niezaprzeczalnego w tym, że każdy prawdziwy niewolnik czci niekwestionowanąwładzę i tych, którzy ją roztaczają.On lub ona dążą do perfekcji, stanemzaś idealnym nagiego niewolnika jest poddawanie się najbardziej wysublimowanym karom.Niewolnik wznosi się na wyżyny duchowości w czasie kar, bez względu na to, jak są okrutneczy bolesne.Natomiast wszystkie okrucieństwa wioski, bardziej nawet niż ozdobne upokorzenia zamku, spadają jedne za drugimitak szybko, że podniecenie nigdy nie ustaje.Podszedł do łoża.Zdaje się, że kiedy spojrzał w moją twarz, dostrzegł w niej strach. A kto lepiej rozumie i podziwia władzę niż ci, którzy wcześniej ją posiadali?  spytał.Ty, który miałeś władzę, rozumiałeś ją, kiedy klęczałeś u stóp lorda Stefana.Biedny lordStefan.Wstałem, a on wziął mnie w ramiona. Tristanie  szepnął. Mój piękny Tristanie.Nasza namiętność się wypaliła, leczcałowaliśmy się w gorączce.Mocno obejmowaliśmy się ramionami, a nasze uczuciawystępowały z brzegów. Lecz jest ich jeszcze więcej  szepnąłem mu do ucha, kiedy niemal zachłannie całowałmoją twarz. W tym upodleniu to pan stwarza porządek.To pan wynosi niewolnika z chaosuponiżenia, układa go, doskonali i gna dalej niż wszystkie kary razem wzięte.To pan, a niekary, udoskonala niewolnika. W takim razie to nie jest przerażające, lecz słodkie doświadczenie  mruknął, nadal mniecałując. Ciągle i ciągle od nowa zatracamy się  rzekłem  po to tylko, żeby pan nas odnalazł. Nawet bez tej jedynej, wszechpotężnej miłości i tak jesteś ogarnięty skrzydłaminieustającej uwagi i rozkoszy. Owszem  przytaknąłem.Całowałem jego usta i szyję. Lecz jeśli kocha się swego pana, jeśli cała ta wspaniałość jest potęgowana przez jegopostać, której nie można się oprzeć, wtedy dopiero jest to prawdziwa rozkosz.Nasz uścisk był tak szorstki i słodki jednocześnie, że pomyślałem, iż nawet namiętność niemoże sprawiać większej przyjemności.Bardzo, bardzo powoli odsunął się ode mnie. Wstawaj  mruknął. Jest raptem północ, a na zewnątrz wszystko rozgrzane jestwiosną.Chcę się przejść po polach.POD GWIAZDAMIRozpiął spodnie, włożył do środka koszulę, zapiął ją, zawiązał sznurówkę dubletu, a japospieszyłem zawiązać mu buty, lecz zdawał się tego nie zauważać.Gestem nakazał mipowstać i pójść za sobą.Kilka chwil pózniej byliśmy już na zewnątrz.W ciepłym powietrzu szliśmy w milczeniuprzecinającymi się, wąskimi uliczkami na zachód, oddalając się od wioski.Szedłem u jegoboku z dłońmi splecionymi na karku, a kiedy mijaliśmy inne mroczne postaci  najczęściejsamotnych panów w towarzystwie pojedynczych niewolników  spuszczałem wzrok, gdyżuważałem to za właściwe zachowanie.W niskich domach o spadzistych dachach paliły się światła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl