[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Michael przymknął oczy. Nie, Francesco  odparł ze znużeniem. Nigdy bym.Ona jednak gonie słuchała. Myślisz, że po nim nie płaczę?  spytała z wyrzutem. Myślisz, że niewspominam go każdego dnia? Myślisz, że nie wiem, iż moja następnaprzysięga ślubna to będą kpiny z sakramentu małżeństwa?Spojrzał na nią.Oddychała z trudem.Przemawiał przez nią gniew, azapewne i ból po stracie męża. Wiem, że tego, co nas łączyło z Johnem  mówiła, drżąc na całym ciele nie znajdę u żadnego z tych mężczyzn, którzy teraz przysyłają mi kwiaty.Isama myśl o ponownym zamążpójściu wydaje mi się świętokradztwem.iszczytem egoizmu.Gdybym nie pragnęła dziecka tak strasznie, tak.cholernie.Urwała, może z nadmiaru emocji, a może ze wstydu, że zaklęła na głos.Stała, mrugając oczyma, z lekko rozchylonymi, drżącymi ustami, i wydawałasię taka krucha, jakby najlżejsze dotknięcie mogło ją złamać.Wiedział, że powinien okazać jej więcej współczucia, pocieszyć ją.izrobiłby to, gdyby byli w jakimś innym pomieszczeniu, a nie w jego sypialni.Ponieważ jednak znajdowali się właśnie tam, mógł tylko z całej siły wziąć sięw garść.I panować nad sobą.Znów spojrzała na niego; jej oczy były ogromne i tak niewiarygodniebłękitne, że aż zapierało dech. Nic nie rozumiesz  powiedziała i się odwróciła.Podeszła do długiej,niskiej komody i oparła się o nią.Jej palce wpiły się w drewno. Po prostu nicnie rozumiesz. wyszeptała, nadal odwrócona plecami do Michaela.228RS Nie wiedzieć czemu, to właśnie okazało się kroplą przepełniającą czarę.Francesca wtargnęła tu i domagała się odpowiedzi, chociaż sama nie wiedziała,o co pyta.Wdarła się do jego sypialni, doprowadziła go do ostateczności, ateraz zamierzała zbyć go byle czym.Miała czelność odwrócić się do niegoplecami i oświadczyć, że to on nic nie rozumie! Czegóż to nie rozumiem?  natarł na nią, biegnąc przez pokój.Jegokroki były ciche i szybkie, i zanim się opamiętał, znalazł się za jej plecami tak blisko, że niemal się stykali.Tak blisko, że mógłby zagarnąć ją w ramionai.Odwróciła się błyskawicznie. Ty.I nagle zamilkła.Nie wydała żadnego dzwięku.Nie poruszyła się.Tylkojej oczy zwarły się z jego oczami. Michaelu. wyszeptała po chwili.Nie wiedział, co to miało znaczyć.Czy było to zdziwienie? A możeprośba?Stała tak bez ruchu i słychać było tylko jej oddech.Nie odrywała oczu odjego twarzy.Poczuł mrowienie w palcach.Całe jego ciało stanęło w ogniu.Była takblisko.Nigdy jeszcze nie znajdowali się tak blisko siebie.I gdyby to była innakobieta, nie Francesca, mógłby przysiąc, że pragnie, by ją pocałował.Wargi miała rozchylone, oczy zamglone.Uniosła lekko głowę, jakbyczekała, pełna nadziei, niecierpliwie, kiedy wreszcie Michael pochyli się nadnią i przypieczętuje jej los pocałunkiem.Przyłapał się na tym, że szepcze coś bezwiednie.Może powtarzał jejimię? Poczuł ucisk w piersi, serce waliło mu jak szalone  i nagle to, co229RS niemożliwe, stało się nieuchronne.Pojął, że tym razem się nie powstrzyma.Tym razem nie było mowy o samokontroli, poświęceniu ani o poczuciu winy.Tym razem nadeszła jego chwila.Pocałuje ją!Kiedy pózniej zastanawiała się nad tym, jedynym usprawiedliwieniemwydało się jej to, że nie miała pojęcia, jak blisko niej stał Michael.Dywan byłgruby i miękki, nie usłyszała więc jego kroków  tym bardziej że krewszumiała jej w uszach.Nie wiedziała o tej bliskości.Nie mogła o niej wiedzieć,gdyż wówczas nigdy by się nie odwróciła, by zmiażdżyć go swoją ripostą.Chciała powiedzieć mu coś okropnego, zranić go.Zależało jej na tym, bypoczuł się winny, żeby mu się zrobiło przykro, ale gdy się odwróciła.Stał tuż za nią.Blisko, tak bardzo blisko.W odległości zaledwie paru cali.Od lat nikt niezbliżył się do niej aż tak  a już z pewnością nie Michael.Nie była w stanie mówić ani myśleć, ani wykonać żadnego ruchu  tylkooddychała gorączkowo i wpatrywała się w jego twarz, w pełni świadoma tego,jak bardzo pragnie, żeby ją pocałował.Michael.Wielki Boże, pragnęła go!Ta myśl była jak pchnięcie nożem.Jak mogła odczuwać coś podobnego?Jak mogła czuć pociąg do kogokolwiek? A zwłaszcza do Michaela!Musi natychmiast stąd wyjść.Co tam wyjść, uciec co sił w nogach! Stałajednak, jakby wrosła w ziemię.Nie była w stanie oderwać od niego oczu, niemogła się powstrzymać od zwilżenia językiem warg, a kiedy oparł jej ręce naramionach, nie protestowała.Nawet się nie cofnęła.230RS Co więcej, chyba przysunęła się do niego odrobinę.Coś głęboko w niejukrytego przypomniało sobie podobne chwile i reguły tego odwiecznego tańcamężczyzny i kobiety.Tyle już czasu upłynęło, odkąd po raz ostatni była o włos od pocałunku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl